16.05.2012

Środa, zmiana h1 - czyli rocznicowo, hostelowo

Wczoraj minęła 138 rocznica urodzin Richarda Schirrmanna, założyciela pierwszego schroniska młodzieżowego na świecie. Schirrman był pruskim nauczycielem, urodził się we wsi Grunenfeld, która obecnie znajduje się w granicach Polski, w województwie warmińsko-mazurskim i nosi nazwę Gronówko. Pracował w Gelsenkirchen. Był miłośnikiem wycieczek i często zabierał swoich uczniów na różne wypady, czym podobno naraził się lokalnym szkolnym władzom i w 1903 roku został przeniesiony do miejscowości Altena na zachodzie Niemiec. Tam jednak kontynuował swoją pasję. Podczas jednej z wypraw jego grupę zaskoczyło załamanie pogody i musiała schronić się na noc w pobliskiej szkole. To wydarzenie zainspirowało go do rozpoczęcia pracy nad stworzeniem niedrogiego obiektu noclegowego, który mógłby służyć młodzieżowym grupom. W 1912 roku (równo sto lat temu!) zebrawszy odpowiednie fundusze, otworzył schronisko w zamku w Altena. Ktoś mógłby pomyśleć: nic wielkiego, ale trzeba pamiętać o czasach, w których się to działo. Schirrmann szedł pod prąd ówczesnej obyczajowości - pomysł żeby młodzi ludzie mogli swobodnie podróżować, spotykać się, nocować w wieloosobowych pokojach koedukacyjnych był niezwykle śmiały w epoce mieszczańskich konwenansów. Kolejne schroniska zakładane przez Schirrmanna były powiązane z ideologią Niemieckiego Ruchu Młodzieżowego, którego zadaniem była między innymi opieka nad biedną miejską młodzieżą i umożliwienie jej kontaktu z przyrodą i czystym środowiskiem oraz nauka odpowiedzialności i socjalizacja. Młodzi goście mieli sami opiekować się zajmowanym przez siebie schroniskiem, sprzątać, rąbać drewno, prać po sobie itp.
Idea Schirmanna prędko zyskała uznanie w innych częściach świata i w 1932 pod jego przewodnictwem powstała Międzynarodowa Federacja Schronisk Młodzieżowych (International Youth Hostel Federation). Członkiem-założycielem organizacji była także Polska. Współczesne hostele są swoistą kontynuacją Schirrmannowskich schronisk, oczywiście dużo bardziej skomercjalizowaną. Ale rdzeń pozostał ten sam: integracja, niski koszt, nieformalna atmosfera, pokoje wieloosobowe, wspólne kuchnie, klimat "turystycznej przygody"... No i ciecie, oczywiście.

Pan Schirrmann właśnie zaczyna ziewać pod wpływem
mojej notki. Za chwilę wyjdzie z kadru, żeby
zdrzemnąć się w dormie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz