4.11.2011

Piątek, zmiana h1 - czyli Pan Jan i jego kafle

W Hostelu Butik znajdują się dwa rodzaje kafli. Pierwsze kafle są niezwykle efemeryczne - pojawiają się i znikają w kasie, demoralizując cieciów, przez których ręce przechodzą podczas codziennej recepcjonistycznej orki. Żywot owych kafli jest najwyżej kilkudniowy, potem lądują bezpiecznie w banku, by spokojnie demoralizować tym razem jego radę nadzorczą. Drugie kafle są zdecydowanie bardziej trwałe i znajdują się w hostelowej kuchni. Podobno jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one, powinienem więc właściwie używać nomenklatury mieszkańców Magicznego Miasta - a nazywają oni kafle flizami. Jednak to obrzydliwe słowo, kojarzące mi się nieodparcie ze słowem 'śluz' nie przechodzi mi przez gardło. Podobnie jak powszechne w Magicznym mieście określenie 'wychodzić na pole', zamiast 'wychodzić na dwór', a także jego niedorzeczny wariant 'wychodzić na polko'. Poza tym gdybym użył regionalizmu 'flizy' ,nie byłoby tej błyskotliwej gry słów, czyż nie? ;) Enyłej (to dopiero piękne słowo!), kafle z naszej kuchni to nie są zwykłe kafle. To kafle praktycznie już zabytkowe! Przy wejściu do naszej kamienicy zachowała się data wybudowania: 1914. Wszystko wskazuje na to, że kafelki pochodzą mniej więcej z tego właśnie czasu. Mimo iż nadgryzione juz nieco, wciąż pozostają piełkne i niezwykle niezwyklaste, no i ma się rozumieć magiczne. Białe. Bez grubych fug. Z granatowymi poziomymi pasami na wysokości oczu i przy podłodze oraz pionowymi, mniej więcej co 1,5 metra. Z wystającym, lekko pofalowyanym gzymsikiem wieńczącym górną krawędź glazurowej ściany. Z motywami roślinnymi. I - co najważniejsze - z rozsianymi gdzieniegdzie quasi-rodzajowymi scenkami. Prawdopodobnym producentem kafli jest niejaki:

Ups, wydało się!
Ale co? Kto wie?


Po wyguglowaniu rzeczonego okazuje się, że zakład Pana Jana zostawił swoje glazurowane piętno nie tylko w kamienicy przy pl. Matejki 6, ale na przykład tu. Musiał Pan Jan mieć dużo zamówień bo - jak podaje źródło, które możemy znaleźć tu - prawdopodobnie od 1905 roku był właścicielem kamienicy przy ul. Grodzkiej 49 a dziewięć lat później przejął także sąsiednią kamienicę, znajdującą się pod numerem 47. Zaś źródło, które znajdziecie tu, zaświadcza, że w 1912 roku, podczas Wystawy Architektury i Wnętrz w Otoczeniu Ogrodowem w Krakowie wyłożył Pan Jan z własnej kieszeni 10 koron w ramach datku od "budowniczych, architektów, inżynierów i przemysłowców" (patrz: strona 15). Nie wiem niestety, ile to będzie w przeliczeniu na kafle. Poniżej mała próbka rzemieślniczej sprawności zakładu Pana Jana:

Ups do kwadratu!
Wydało się do kwadratu...
Ale co? Kto wie?




Pozostałe kafle będzie Wasz Cieciuchno prezentował sukcesywnie, mam zresztą pewien pomysł z ową prezentacją związany. Ale nie zdradzam. Wyczekujcie...