8.08.2011

Poniedziałek, zmiana h2 - czyli notka poświęcona

Jednym z charakterystycznych cech Magicznego Miasta jest - rzucająca się w oczy po przejściu ulicami jego centrum już kilkuset metrów - olbrzymia liczba tablic, upamiętniających mniej lub bardziej istotne wydarzenia bądź osoby. Coś jak w Warszawie, z tym że tam z reguły są to tablice wskazujące na "miejsca uświęcone krwią", a tutaj - po prostu uświęcone (i poświęcone). I nagle okazuje się, że tu mieszkał przez jedną noc Goethe, tam fotografował się Wojtyła, a jeszcze gdzieś indziej wypalił pierwszego skręta Maleńczuk.
Przy bramie Hostelu Butik (niewierzący niech sprawdzą - adres: plac Matejki 6) znajduje się tablica poświęcona mieszkającemu w naszym budynku w latach 1914-15 (czyli tuż po wybudowaniu) Tadeuszowi Pawlikowskiemu.

A Hostel Butik wygląda tak.

Mało komu cokolwiek mówi to nazwisko, ale z racji moich teatralnych zainteresowań, pozwolę sobie skrobnąć parę słów w jego kontekście.

Pan Pawlikowski niewątpliwie miał blisko z domu do pracy, gdyż miejscem jego zatrudnienia był znajdujący się o dwie minuty drogi Teatr Miejski im. Juliusza Słowackiego (mieszkańcy Magicznego Miasta często nazywają go "Słowakiem"), którego Pawlikowski był pierwszym, wieloletnim dyrektorem. Wyglądający jak bombonierka Słowak, jest obecnie w dużej mierze synonimem krakowskiej konserwy kulturalnej.

A Teatr Słowackiego kiedyś wyglądał tak.

Za czasów Pawlikowskiego był za to czymś wręcz przeciwnym, swoistym XIX-wiecznym Imaxem - supernowoczesną, wielką sceną wyposażoną w rozmaite machiny teatralne oraz najnowsze zdobycze techniki. Otwarty w 1893 roku, był Teatr Słowackiego pierwszym budynkiem w Magicznym Mieście, wyposażonym w instalację elektryczną. W prąd służący do oświetlenia zaopatrywała go stojąca obok mala elektrownia! Łał. Pewnie całe Magiczne miasto zjeżdżało tam, by naładować swoje telefony komórkowe ;) O nowoczesności Teatru Miejskiego świadczyły jednak nie tyle nowinki techniczne, co repertuar oraz metody pracy nad przedstawieniami. I to właśnie zasługa Pawlikowskiego. To on wprowadził na polską scenę tak nowoczesnych na ówczesne czasy autorów jak np. Ibsen, to za jego dyrektorowania miała miejsce prapremiera "Wesela" Wyspiańskiego oraz pierwsza inscenizacja "Dziadów" Mickiewicza.

Wielka Improwizacja: Gustaw-Konrad dramatycznie
rozdarty między Dobrem (po lewej) a Złem (po prawej).


Można  by zaryzykować stwierdzenie, że to dzięki Pawlikowskiemu w polskim teatrze pojawił się... reżyser. Tak, tak, wcześniej teatry świetnie obywały się bez kogoś takiego. Po prostu aktorzy sami układali sobie przedstawienie. I to często zaledwie podczas kilku prób. Co prawda nasz bohater tez miał niezłe tempo: wikipedia podaje, że podczas sześciu lat dyrektorowania teatrowi we Lwowie wystawiono tam 302 premiery. Wychodzi po 50 rocznie. To ci statystyki...

To nie Kaszpirowski, to Pawlikowski.

Hmmm, może to dzięki Jego wstawiennictwu mamy w hostelu tak wielu gości?