29.07.2011

Czwartek, zmiana h1 - czyli Cimex lectularius atakuje

Menadżer Hostelu Lemon - hostelu który jest naszym drugim przybytkiem - aktualnie walczy ze zmorą hotelarzy, czyli pluskwami. Podobno rozpełza się ustrojstwo po kolejnych pokojach i tumani, przestrasza gości, gryząc, tupiąc, spać im nie dając. Nie ma nic gorszego niż zapluskwiony pokój hotelowy, prawda? Zaryzykowałbym co prawda stwierdzenie, że pluskwy Magicznego Miasta także są magiczne i być może nawet stanowią część jego kulturowego dziedzictwa, ale mimo wszystko pluskwy to pluskwy, jak użrą, magicznie nie jest. Jednak lemonowy Menadżer pospieszył z wyjaśnieniami i zdemontował pluskwiany mit. Pomógł mu w tym zresztą mój współbrat - jeden z cieciów pracujących w Lemonie (sorry, M., ale wiesz, w niniejszym blogu staram się rehabilitować słowo "cieć" i odejmować mu choć trochę pejoratywne znaczenie). Przekopał się przez całą dostępną internetową wiedzę na temat pluskiew i okazało się, nie należy łączyć ich obecności z brudem i bałaganem, a tak w ogóle to bestie mają teraz sezon rozrodczy. Ekipy odpluskwiające Magiczne Miasto zacierają przeżarte od DDT dłonie, Menadżer Lemona dzwonił do firm i podobno pracują od 6 do 24, nie nadążają za wezwaniami. Również z hoteli i hosteli. Zresztą podobno często to sami goście - szczególnie Ci z krajów o cieplejszym klimacie, jak Hiszpania czy Włochy - przywożą do Magicznego Miasta pluskwy w swoim bagażu. Niektóre hostele przeznaczają nawet jeden specjalny dzień w roku na globalną akcję depluskwizacji. Ciekawe ile bulą. Niektóre firmy, do których dzwonił Menadżer Hostelu Lemon życzyły sobie nawet 2,5 tysiąca za pokój. Cóż, za magię się płaci.