28.12.2011

Wtorek, zmiana h3 - czyli rozmówki angielsko-policjanckie

Niedawny incydent z Hiszpanami (patrz: trzy notki temu) w sposób dobitny uświadomił mi skalę indolencji policji Magicznego Miasta w temacie języków obcych. Nie mam powodów, by nie przypuszczać, że problem ów dotyczy polskiej policji w ogóle, ale zlitujmy się, w mieście, które mianuje się turystyczną stolicą kraju, jest on jeszcze bardziej skandaliczny niż w innych miejscach. Żeby do zwykłej sprawy trzeba było ściągać mówiącego po angielsku policjanta aż z odległego punktu miasta? Mon Dieu! Przypomniało mi się, że swego czasu, gdy cieciowałem jeszcze w Hostelu Lemon, zaliczyłem podobne zdziwko, kiedy jeden z naszych gości, któremu ukradziono portfel i którego odesłałem do posterunku znajdującego się w Rynku, powrócił po jakimś czasie do hosta z informacją, że nic nie załatwił, bo żaden z pracujących tam funkcjonariuszy nie mógł go zrozumieć. Sacre bleu! No gdzie jak gdzie, ale W RYNKU?! W miejscu w którym przewalają się tłumy obcokrajowców? W sezonie letnim? Ani me, ani be? Ani grama kukuryku nawet? Ja przepraszam, ale jak oni zdali maturę? Postanowiłem więc w ramach pomocy przygotować dla naszych granatowych kolegów kilka zwrotów z rozmówek angielsko-policjanckich:

Mister policeman, my wallet has been stolen, I need help!- Mam polisę, małolat zostawił mi ją na stole, ajaj pomocy!

Where can I find the nearest tram stop? - Erką fajną De Niro tam się zatrzymał.

Is there any contemporary art museum in your city? - Tereny skąd są pożary arterią miziam, by były syte.

Do I have to go right or left now? - Dumaj, mam tu gołe, rajtuzy mi olał.

Can you take a picture of us, please? - Ken i Ziutek epicko kwas plisowali.

I'm lost. - Co za los.

Zaiste, nie jest przybyszom zza granicy w Magicznym Mieście łatwo. Co za los. Kto z Państwa Czytelnictwa pomoże i przetłumaczy kolejne zwroty, by nasi biedni policmajstrzy nie byli aż tak bardzo lost?