20.01.2012

Czwartek, zmiana h1 - czyli wszyscy są na fejsie i inne dziwnostki-drobnostki

Mister Adam jest na fejsie, Twoja Babcia jest na fejsie, teoria względności jest na fejsie, na fejsie jest już nawet front atmosferyczny - wszyscy są na fejsie! Tylko nie Cieć. Ale dojrzewa. Polityka małych kroków. Kilka dni temu wrzucił na przykład słynny przycisk, który Państwu Czytelnictwu będzie dawać złudzenie uczestnictwa w ogólnoświatowym konstruktywnym projekcie pielęgnowania powszechnego optymizmu. Podoba mi się ta idea - szczególnie w odniesieniu do tego bloga - można go lubić, albo najwyżej być wobec niego obojętnym, za to nie można nie lubić. Coś jak ze słynnym Fordem T, który dostępny był w każdym kolorze, pod warunkiem, że był to czarny. Albo Kim Dzong Unem, który został "wybitnym przywódcą Partii, armii i narodu" koreańskiego zanim jeszcze zdążył wydać jakiekolwiek rozporządzenie. Totalitaryzm, a ja mam zapędy totalitarne. Tak więc lubić mi, klikać, nabijać licznik, bo kazamaty hostelu już naszykowane! A przy okazji - dzięki za to, co do tej pory: przekroczylimy 5000 na liczniku wejść! Łał. Nie ma bata, za rok będę drugą Kasią Tusk.

Dziś w hoście - dzień małych życiowych absurdów, takich które ubarwiają codzienną monotonię i są niczym (uwaga, patos!) małe wiry zakłócające zwykły, spokojny bieg majestatycznej, acz nudnej rzeki życia. Najpierw na śniadanie przyszli zameldowani wczoraj Włosi, pani i pan. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pan, który miał założony wielki śliniak z jakimś napisem w swoim ojczystym języku. Nie dojrzałem, mimo że był wielki. Potem do hostelu przyszedł Pan Konserwator i zapytał czy jest już Wojtuś. Bo miał tu być, żeby się z Konserwatorem spotkać i pomóc mu skręcać piętrowe łóżka w naszych nowootwieranych pokojach gościnnych. Choć nikt, włącznie z nim nie wiedział kto zacz. Jak się później okazało Wojtusiem okazał się współbrat w cieciostwie z Hostelu Lemon. Kolejnego ukłucia dziwności doświadczyłem, gdy pewna pani goszcząca właśnie z rodziną w hoście zapytała mnie czy w rynku Magicznego Miasta jest posterunek policji, a gdy spytałem czy coś się stało, okazało się, że nie, tylko jej syn uwielbia mundurowych i chciałby sobie popatrzeć. Odesłałem ją w to samo miejsce, które kiedyś wskazałem pewnym gościom ze zgubionym portfelem. Może przy okazji syn podszkoli angielski.