Swego czasu, przeprowadzając na swoje prywatne potrzeby małą kategoryzację gości, wyodrębniłem typ, który darzę szczególnym sentymentem. Są to ludzie polskiego pochodzenia. Szczególnie wzruszający są Polacy mieszkający na wschodzie. Oni nie przyjeżdżają do kraju tylko w celach turystycznych, oni chcą się Polską najeść, wchłonąć jej jak najwięcej, zachomikować gdzieś w zakamarkach emocjonalnej pamięci, by móc sięgać po zgromadzone zapasy w potrzebnych chwilach. W ich oczach - widzę to - tli się mit, którego temperaturę podtrzymuje tęsknota za polskim rajem, utraconym onegdaj w jałtańskich roszadach. Moje wzruszenie nie jest jednak wzruszeniem sentymentalnie-kiczowato-patriotyczno-bogoojczyźnianym. Żadne wierzby płaczące, zero Kossaków, panatadeuszowych dworków, czy innej dzięcieliny pały. Bo też i goście zza wschodniej granicy wcale nie takich emocji w Polszcze szukają. Ostatnio odwiedziła nas pewna Pani z nastoletnią Córką, mieszkające zdaje się na Ukrainie. Wypytywały mnie o najnowsze polskie filmy oraz najciekawsze nowe krajowe formacje jazzowe. Swoją drogą, bardzo żałowały, że nie mogą zaopatrzyć się - tak jak u siebie - w tańsze pirackie kopie, sprzedawane systemem chodnikowym z łóżek polowych... Niestety, wysłałem je do Empiku, musiały więc zaakceptować wysokie marże multimedialnych sieciówek. Czy coś kupiły - nie wiem. Pozwólcie jednak, że zaprezentuję moją sporządzoną wtedy na szybko cieciolistę propozycji. A jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, co do patriotycznej prawomyślności mojego wyboru, niech komentuje. Miłego!
Plac Zbawiciela, reż. Krzysztof Krauze
Pink Freud, Sorry Music Polska
Dom zły, reż. Wojtek Smarzowski
Robotobibok, Instytut Las
33 sceny z życia, reż. Małgorzata Szumowska
Contemporary Noise Quintet, Pig Inside the Gentleman