23.12.2011

Piątek, zmiana h1 - czyli Wierny Odźwierny

Od dobrych paru dni mieszka u nas w dormitorium pan Adam. Człowiek choć otwarty i niezwykle kontaktowy, to jednocześnie lekko tajemniczy. Zastanawiamy się z załogą, czym właściwie pan Adam się zajmuje, kiedy nie ma go w hostelu. Świadomi jednak istnienia podstawowej w naszym recepcjonistycznym fachu zasady dyskrecji - nie pytamy. Czasami tylko, przypadkiem, wychodzi to i owo z życia naszego gościa - jakiś domek we Włoszech, jakaś ponad stuletnia babcia... Pan Adam zadomowił się w hostelu, poznał już chyba wszystkich pracowników, nie zdziwiłbym się, jakby z listonoszem był na "ty". Niby luzik, ale - jak się niedawno okazało - nie ma zmiłuj się, gdy przychodzi co do czego. A do czego przyszło? Otóż w sezonie zimowym, gdy mamy niewielu gości, zdarza się nam odwoływać nocne zmiany na recepcji. Rezydenci dostają karteczki z kodami wejściowymi do budynku i do segmentów, żeby mogli swobodnie wchodzić i wychodzić pod nieobecność załogi. Problem zaczyna się, gdy zgubią swoje ściągawki. Ostatnio zdarzyło się to pewnym młodym, zmęczonym Hiszpanom, wracającym o 5 nad ranem z nocnego maratonu szlakiem wyszynków Magicznego Miasta. Po przysłowiowym pocałowaniu klamki hostelu zaczęli w desperacji dobijać się do drzwi. Perspektywa spędzenia trzech najbliższych godzin na zimnej klatce schodowej gorącokrwistym południowcom po kilku głębszych nie wydawała się zbytnio pociągająca. Na dodatek nasz drugi obiekt, Hostel Lemon tej nocy też był zamknięty, więc podany na wywieszce na drzwiach numer Lemona, na który należało dzwonić w sytuacjach awaryjnych, nie odpowiadał. Nie wiem czy pan Adam czuwał tej nocy, czy obudziły go hałasy, wiem jedno - nie wpuścił ich do hostelu. Za Chiny Ludowe. Nie przekonał go nawet klucz do pokoju, który okazali mu Hiszpanie. Trzeba Państwu bowiem wiedzieć, że pan Adam jest wykwalifikowanym pracownikiem ochrony i nie takie sytuacje w życiu widział. Obstawał twardo przy swoim: jest tu tylko gościem i nie może. Rozjuszeni jak byki na korridzie Hiszpanie postanowili ściągnąć posiłki i zadzwonili na policję. Ta przyjechała po dobrych kilkunastu minutach, okazało się bowiem, że trzeba było specjalnie ściągać policjanta z jakiejś dalekiej dzielnicy Magicznego Miasta. Najwyraźniej wśród wszystkich funkcjonariuszy chroniących tej nocy naszą metropolię tylko on władał językiem angielskim w stopniu komunikatywnym. Pan Adam zażądał od policjantów pisemnego oświadczenia, że w sytuacji gdyby okazało się, iż wpuszczeni przez nich Hiszpanie, nie daj Boże, nie opłacili jeszcze pełnego kosztu pobytu, a uciekli z hostelu przed przyjściem recepcjonisty na poranną zmianę - to sami policjanci wyrównają stratę z własnej kieszeni. Siła argumentu tym razem okazała się większa niż argument siły. Policjanci przestraszeni wizją uszczuplającej się pensji, wycofali się na z góry upatrzone pozycje. Pan Adam wrócił do dorma. Hiszpanie zaś siedli na schodach przed recepcją, by jeszcze raz przemyśleć swoje życie i pożałować, że zamiast pielgrzymki do Santiago de Compostela wybrali uroki nocnego życia w Magicznym Mieście. Ale w sumie nie wyszli na tym najgorzej, decyzją Menadżerki tego samego dnia dostali od hostelu darmową wycieczkę do Kopalni Soli. Na osłodę. W końcu w sumie też byliśmy częściowo odpowiedzialni za całą tę przygodę. Tylko uwaga, Drodzy Przyszli Ewentualni Goście, proszę nie stosować triku ze zgubioną ściągawką w celu wyłudzenia darmowych wycieczek! Poza tym wszystko wskazuje na to, że pan Adam jeszcze jakiś czas u nas pomieszka. Ostatnio zapowiedział, że jakby co, to ma 2. dan i 3 kiu w aikdo. I jakby co, to wygląda tak:

Pan Adam.
Zdjęcie z kartoteki
Hostelu Butik.