17.06.2012

Niedziela, zmiana h1 - czyli zjazd


Tyle było. To znaczy w meczu. Bo mnie wyszły cyfry 5 i 1 -  za Chiny Ludowe nie mogłem tego przypasować do niczego. W 51 minucie meczu patrzyłem w ekran tak usilnie, aż oczy łzawiły. Po meczu próbowałem nawet numerologicznie rozkminić imię i nazwisko strzelca bramki dla Czech: Petr rzeczywiście był piątką ale Jiracek okazał się trójką. Generalnie poracha na całym froncie. Tak wyglądałem około godziny 23 (fotka z fejsa):


A tyle się nabiedziłem, szyjąc sobie ten strój... Poza tym wróżyłem, głodziłem się, białym wierszem pisałem, obowiązki ciecia na dalszy plan z narażeniem życia odsunąłem... W hoście też nastroje minorowe, choć nie tak drastyczne jak moje, nawet Współbrat w Cieciostwie W. - znany miłośnik futbolu - przetrwał naszą kolejną porażkę w ważnej imprezie piłkarskiej w lepszym stanie. Gdyby Polacy wygrali, to przynajmniej mniejsza byłaby gorycz z powodu faktu, że magicznomiejskie obiekty noclegowe nie obłowiły się na euro w najmniejszej nawet części tak, jak było zapowiadane. A tak - pozostaje nam czekać. Odkujemy się za 20 lat, podczas zimowej olimpiady. Zaczęliśmy już nawet ćwiczyć do jednej z zimowych olimpijskich konkurecji. A jest nią zjazd.