10.02.2012

Piątek, zmiana h1 - czyli na ustach kleparskiej przekupki albo witaj w domu, Cecylyjo!

Jezumaryjo! Co żeśmy się naczekali, natęsknili tęsknicą niemożebną! Opuściła nas, sieroty, bidoki, jak psy bezpańskie żeśmy się w Mieście Magicznym czuli. Trzy roki bite jejeśmy nie widzieli, jeżdziła pannica po miastach jakowychś zagramanicznych, w Londku była, jak Madrycie miała życie, śliwek węgierek i gulaszu się u Madziarów nakosztowała, podobnież nawet i u Niemca w ichniej stolicy kapkę zabawiła. Kraj swój, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba, zapoznała, o nas niebogach zapomniała. Boć to powiadają Włoszka ona jest z pochodzenia, Cecylyja jakaś czy inna Sforca Bona, toć i światowa damulka, z łobyczajem łobcym łobyta, zachować się umiała, nic nie marudziła, jeno do oglądania prawą jagodę nadstawiała, zwierza swego czule głaskała, a trza Wam wiedzieć, że krasna ci ona, oj krasna, zdrowa! Czepcem ciasnym glowa zakryta, szyja niby łabędzia, ale bary takie jakby życie całe wodę w nosidłach ze strumienia targała. Aleć i przypomniała se o nas zabiedzonych, tęsknie jak spękana ziemia kropli deszczu życiodajnego na jej powrót tryjumfalny wyczekujących. A terozki to miejscy włodarze szacowni nasi kochanieńcy mądrzy łobiecali, że na dziesięć roków ostanie się z nami już. O radości wielka nieprzenikniona! Te turysty japonckie to terozki do nas jak ptacy niebiescy zlecom, bedom ją oglądać, z prawa, z lewa spozierać, do aparatów swych szatańskich cyfrowych zdejmować. A niech no i zdejmujom, jeno żeby nie błyskali temi błyskami piekielnymi na niom, boć ona przecie nawet ślazów z oczów se podetrzeć nie może, biedniuchna. Profesory i dochtory przyjadom, się bedom głowić, analyzować, jakieś instrumenta złowrogie na nią szykować. Już zresztom zaczęli, jeszcze sie dobrze nie rozejrzała po Mieście Magicznem, a już ją na testa i badania wzieni. Dwa miesiączki jej pono spokoju nie będą dawać, z ludźmi nie dadzą się spotkać, pogadać. Nasamprzód seryję łobrazów w ultrafijolecie wykonajom, potem ją na wylot prześwietlom temi promieniami co to człeka ubranego na goło sprośnie pokazać potrafiom, zaś jakieś podczerwienie jej zafundujom, biedaczce. Nie dość na tym! Całe Miasto Magiczne huczy, że sam minister ze stolycy grosza nie poskąpił, co by naszą pannicę opukać z wszystkuchnych stron, cerę jej posprawdzać, czy zmarszczek i mikrospękań nie ma, interferometryję plamkową w samym Instytucie Katalizy i Fizykochemii Polskiej Akademii Nauk Wszelakich wynalezioną jej zastosują, kamerę hiperspektralną jej nie chcę nawet myśleć gdzie włożą... Ja tam nie wim, po co ten cały ambaras, szlachetna to ona niechybnie i jest, ale przecie nie jakaś królowa angielska, jeno nasza, swojska, zadomowiona, no baba ze szczurem, powiedziałabych, baba ze szczurem i tyla, cóże tam, że ją Leonardo di Caprio namalował...

Leonardo da Vinci, 
Dama z gronostajem (ok. 1490).
Od środy w Krakowie, do obejrzenia
już w kwietniu - 10 minut
piechotą z Hostelu Butik.