20.03.2012

Wtorek, zmiana h1 - czyli sto, PIN i mim

67 postów w zeszłym roku plus 33 w tym, to daje nam 100. Słownie STO. Wzruszyłem się. Ale tylko trochę. Mówią, że mężczyźnie nie wypada, nawet jeśli jest cieciem, czy innym księdzem. Sto pierwszy post zbiegł się z pierwszym dniem wiosny - temparatury już wybitnie dodatnie, co zaowocowało wzrostem liczby turystów na metr kwadratowy Rynku Magicznego Miasta, który szacuję na około 40%. Jak każdy szanujący się magicznomiejski tubylec (acz nie autochton) rynku owego unikam jak mogę. Nie lubię slalomów. I skansenów.  Ju noł łod aj min. Ale ciecie z naszego hostelu robią czasem także za gońców i zdarza im się być wysłanymi z punktu B (jak Butik) do jakiegoś punktu A najczęściej z jakąś ważną kopertą lub fakturą. Ja akurat byłem wysłany z umową, a wracałem z terminalem kart płatniczych oraz zasilaczem i tym czymś, na czym klienci wpisują PIN. Trasa prowadziła właśnie przez Rynek. Po drodze minąłem lokalną wersję Janusza Chomontka i chyba z pięciu mimów, wraz z nadejściem wiosny wyznaczających swoje "łowne" rewiry i marzących pomiędzy zmianami póz o wysokim kursie euro, których stosik po skończeniu szychty wyjmą z czapki i wymienią w najbliższym akceptującym bilon kantorze. Przy okazji przyniosłem też Menadżerce M. z jednego z barów, mieszczących się przy słynnej magicznomiejskiej ulicy na literę 'F' zamówioną przez nią zapiekaną kanapkę. Niech myśli o mnie ciepło. W hoście też jakby ożywienie: więcej telefonów, więcej zapytań grupowych, więcej spamu... Wszystko więc idzie zgodnie z planem, bo przecież od 1 marca mamy już tak zwany wysoki sezon. A na blogu spod kursora już nie sypie śnieżny pył. Oby do listopada. Wróć: jak tak dalej pódzie to nie listopada, tylko liDWIEŚCIEpada.