12.06.2012

Wtorek, zmiana h1 - czyli kropki-kreski ciąg dalszy

Nie jadłem dziś śniadania, żeby być na czczo i ogólnie umartwić się nieco. Nie podjadałem nawet nic z szafki z hostelowym jedzeniem. Żadnej drożdżówki, żadnego chleba z serem żółtym, ani jednej kulki czekoladowych płatków, nawet hostelowej kawy nie piłem. Skąd to poświęcenie, zapyta Państwo Czytelnictwo? Ano przed wróżeniem z mapki. Pomyślałem, że to mi ułatwi przepływ wewnętrznej energii czi do centrum życiodajnej siły, które znajduje się... ekhm... pod blatem lady recepcyjnej. Liczyłem, że z centrum energia zahaczy jeszcze o parę miejsc, wpadnie na moment na Wawel, żeby pozdrowić znajdujący się tam czakram, po czym wróci do mnie i wpłynie przez lewą dziurkę w nosie do mózgu, gdzie rozpadnie się na tysiąc kawałeczków i pobudzi moje neurony odpowiedzialne za interpretacje obrazów, gdy będę wgapiał się w plan Magicznego Miasta. Kurcze, nie wiem, trochę chyba nie zadziałało, bo wyszło mi to:


Są trzy możliwości:
1. przerżniemy 12 do zera
2. wygramy 12 do zera
3. będzie 1:2 dla nas (bo duża cyfra to Polska, tak czułem przy meczu z Grecją, zresztą to właśnie Polsce zawdzięczam najwięcej, więc i liczba musi być duża).

Trzecia możliwość jest najbardziej realna. Choć i tak mało realna. Będzie dobrze?