23.01.2012

Poniedziałek, zmiana h2 - czyli Youtube Hostel

Od kiedy kilka lat temu w jednym z tygodników, którego nazwy nie pomnę, przeczytałem artykuł o japońskich hotelach kapsułowych, czekałem aż ten minimalistyczny azjatycki wynalazek zawędruje pod strzechy polskich obiektów noclegowych. To, że właśnie japończycy wymyślili takie coś - nie zaskoczyło mnie kompletnie. Jeśli jakiś mieszkaniec kraju samurajów przyjażdza do naszego hosta, można być pewnym, że wykupi jeno pojedyncze łóżko w dormie, będzie jak ninja przemykał pod ścianami, pytał o pozwolenie w każdej błahej sprawie i dziękował za rzeczy, które podziekowań nie wymagają. Inna kultura, mniejszy indywidualizm, człowiek - trybik w maszynie, to i w tubie spać może. Dziś wyczytałem, że kapsuły pojawiły się niedawno we Wrocławiu. Przy okazji wyszło, że jest to już bodajże drugie miasto w Polsce, gdzie można się przespać w tubie. Od trzech lat można to bowiem czynić w jednym z warszawskich hosteli. Czym są tuby/kapsuły? Tym:

2012: odyseja hoteliczna.

To znaczy tym są w Japonii. W Polsce są zrobione ze sklejki i zasłaniane roletą, względnie żaluzją z Ikeły. Matrix vs materacyx. Japonckie cacuszka mają klimę, telewizor w ścianie, są ergonomicznie obłe, oferują możliwość regulacji temperatury światła oraz czasu i tempa rozświetlania, tak aby imitować świtanie. Polskie... polskie są. I tyle. Stosunek cen rodzimych i zagranicznych noclegów oczywiście także jest odpowiedni. W kraju kwitnącego rzepaku bowiem koszt noclegu w tubie to ok 50 zł, natomiast w kraju kwitnącej wiśni - 400 jenów, czyli 17 peelenów za godzinę. No właśnie, bo tuby można wykupywać na godziny, na przykald w celu odbycia regeneracyjnej drzemki, po długim locie międzystrefowym dajmy na to. W Japonii podobno z hoteli tubowych (tubicznych?) korzystają często ichnie japiszony, które nie chcą tracić czasu na dojazdy do domu po 16-godzinnym dniu roboty.

Tu jest mniej obło. I bardziej Toi-toiowato.
Plus sprawy widzę taki: to niezła alternatywa dla zatłoczonego, przepoconego dormitorium, w którym koczująca ludność chcąc nie chcąc skazana jest na głębokie zaglądanie sobie w... oczy. A tuba to zawsze jakieś cztery ściany, oferuje intymność i namiastkę domu. Taka twojatuba, rzekłbym ;) Inna sprawa, że dormitorium, w którym zamiast piętrowych łóżek znajduje się kilkanaście klaustrofobicznych nisz, jakoś niebezpiecznie kojarzy mi się z tym:

Minimalny czas pobytu: 20 lat.
tym:

Tu mieszkańczy płacą w naturze. A przy check-oucie - gardłem.
lub tym:

Mrówkowiec. Mieszkania tylko nieco większe od kapsuł.

Bo czy nie jest twojatuba swoistą formą słynnej Corbusierowskiej maszyny do mieszkania? Standaryzacja, homogenizacja, masowość, powtarzalność. Znak czasów.  Ja stróż latarnik nadaję z mrówkowca, pisał Miron Białoszewski. Puk, puk, jesteś tam, sąsiedzie z tuby obok? Może śpiąc, przytulamy się policzkami do tej samej ściany, tylko każde z nas z drugiej strony?

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda tylko, że Wrocławskie kapsuły design rodem z PRL-u dziedziczą.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.gazetawroclawska.pl/tag/mikro-apartamenty-wroclaw.html
    "bowiem najmniejsze z nich mają mieć ... 12 metrów kwadratowych. » "

    OdpowiedzUsuń