30.09.2011

Piątek, zmiana h1 - czyli tymi ręcami...

Dziś szast-prast-błysk-notka, bom tydzień spędził na szkoleniach i nie miałem czasu na blogowe krotochwile. W sensie, że ja szkoliłem ,a nie mnie szkolono. A drugą ręką  (i resztą kończyn i członków wszelakich) nosiłem tzw. graty. Tu i tam, a głównie na strych. Jak wrócę na łamy w przyszłym tygodniu (po krótkim wyjeździe), to postaram się tą ręką coś naskrobać w tym temacie - teraz w ramach zajawki powiem tylko, że najciekawszym eksponatem, który przeszedł przez wspomniane recepcjonistyczne ręce było... wiosło. I na koniec mały konkursik - proszę w komentarzach pisać do czego może się w hostelu takowe wiosło przydać. Nagroda - wirtualny uścisk Cieciowskiej spracowanej ręki. Baaaj!

15 komentarzy:

  1. ...gdyby zamiast uścisku ręki spracowanego Szanownego Ciecia mógł być uśmiech... można by się zastanowić nieco nad podesłaniem kilku pomysłów użytkowania, posiadanego w hostelowym majątku, wiosła

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, niedobrze, bo ja uśmiecham się tylko do Gości... Robię to tak często, że nie starcza mi już mimicznej siły na uśmiechy bardziej bezinteresowne. Już nawet emotikonki ledwo wpisuję. : O, na przykład ta przed chwilą to nie dwukropek, po prostu dałem radę zrobić tylko same oczy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiosło, jak wiadomo,składa się z trzonu zakończonego piórem (powierzchnią płaską).
    A gdyby zastosować owo wiosło jako przedłużenie cieciowej kończyny górnej?
    Wtedy Cieć nie musiałby za każdym razem podchodzić do gościa, wręczać mu klucza, reszty, karteczek z kodem etc.
    Kładłby co trzeba na powierzchni płaskiej wiosła i hyc z tym do gościa.
    Takie rozwiązanie byłoby rozsądne również w okresie wzmożonej zachorowalności na grypę. Zarazki przechodzą na ludzi również przez kontakt dotykowy! A fe!

    Hmm. Jeśli moja powyższa propozycja Ciecia nie zadowli, to zapraszam razem z wiosłem na sesję zdjęciową. Robienie zdjęć podobno lepiej wychodzi mi niż pisanie.



    I co? I jak? Będzie informejszyn o stanie obłożenia (inglisz dżołkerami zwłaszcza)? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Argument z grypą mnie przekonał. Informejszyn goes as follows: w piątek jak na razie są dwa Polaki i dwa Kozaki (Ukraina). Ciecia nie ma. W sobotę Kozaki i jeden Polak wyjeżdżają, przyjeżdża kolejny. A Cieć pracuje do 15 i - mimo że przekonany - uczesze się, umyje, zniesie ze strychu wiosło i będzie czekał na sesję... Hę? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kozaki w dormie? To bardzo nie dobrze. Mój plan brzmiał: przyjechać w piątek na noc, wyspać się, wstać w sobotę rano i sru na zajęcia. Wieść o kozakach wzbudziła we mnie ogromny niepokój - czy oby na pewno się wyśpię... :-/
    Hmm, muszę przespać się z tą myślą i jutro dokonam rezerwejszyn - na jedną lub dwie noce.
    Co do soboty to, Drogi Cieciu, od godz. 9.00 do 19.45 urzędować będę na uczelni więc z wspomnianej sesyji raczej nici. A poza tym co to za interesy - miała być ALBO satysfakcja z wiosłowego wynalazku ALBO sesja. A nie I. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. I co? Dało radę! Choć tzw. międzyczasie dorm się zapełnił maksymalnie. Ale za to Kozacy zginęli w tłumie. Mam nadzieję, że było - jak zwykle - urokliwie... A co do rozważań spójnikowych: alternatywa może w sprzyjających warunkach zamienić się w koniunkcję. Wiosło czeka... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dało radę. Choć nie było łatwo - piątkowy wieczór minął pod znakiem przełamywania lęku przed wchodzeniem po drabinach (dostało mi się bowiem łóżko górne) :-)
    Co do wiosła... Cieciu! Czy wie Pan, że owo wiosło było dla mnie inspiracją do stworzenia, jak na razie niematerialno-pozawerbalnego, projektu serii fotografii? Poczekam jednak kilka dni, ugaszę emocje (które towarzyszą mi w chwilach tak zwanej weny) i jeśli uznam, że projekt ów nadaje się do realizacji, być może zacznę działać. Zatem wiosło niechaj czeka! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lęk lekiem, ale w dzieciństwie marzyłem, żeby mieć łóżko piętrowe... Taki sentymentalny bonus od hostelu Pani Szi dostała. Czekam z niecierpliwością na konkretyzację konceptu i zgłaszam swój akces, jeśli chodzi o ewentualną pomoc. Oczywiście rezultaty opublikujemy na blogu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Panie Cieciu, przy pomyślnych wiatrach rezultaty mogą być większe niźli się Pan spodziewa. A udział Pana w ewentualnej realizacji mojego projektu jest oczywistością (proszę mi wybaczyć to śmiałe stwierdzenie faktu).
    Tymczasem wracam do pracy. Być może zajrzę tu później.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybaczam. A czekanie na dalsze informacje umilam sobie robieniem rzeźby na siłce w Nowej Hucie, w celu uatrakcyjnienia projektu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. I bardzo dobrze,Panie Cieciu. Silny mężczyzna przyda się do dźwigania sprzętu fotograficznego. Ha! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie nie, ja będę tylko od wyglądania i ewentualnie pachnięcia. Statywy, reflektory i filtry nosci będzie Wykonawczyni. Już ja się postaram, że by winda się zepsuła... ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ależ proszę tak nie gwiazdorzyć. Warunkiem przynależenia do mojej ekipy jest elastyczność. Dopóki nie jestem słynną fotografką i nie stać mnie na opłacenie profesjonalistów, każdym bywa u mnie każdym. I tak - modele bywają oświetleniowcami, oświetleniowcy charakteryzatorami, charakteryzatorzy scenografami, scenografowie fotografami , a sami fotografowie modelami!
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale masz Pani Szi już ekipę, więc niech nie będzie taka skromna...

    OdpowiedzUsuń
  15. Panie Cieciu, jedną z interpretacji mojej wcześniejszej wyliczanki jest to, że w mojej ekipie zazwyczaj jestem ja, ja, ja, no i czasami jeszcze ja. I jest to interpretacja dość trafna. A jak się znajdzie ktoś, kto pomaga mi wcielać w życie moje projekty, to jest naprawdę wielka radość. :-)

    OdpowiedzUsuń